Z perspektywy nauczyciela – refleksje po szesnastu latach pracy
Odnoszę wrażenie, że oceny zawładnęły polskim systemem oświaty i przesłoniły cały proces nauki, który odgrywa ogromną rolę w życiu naszych uczniów. Jako nauczyciele zapomnieliśmy, dlaczego uczymy dzieci i w jaki sposób powinniśmy to robić, aby lekcje były ciekawe, a dzieci żądne zdobywania wiedzy, a zastąpiliśmy to wszystko wyścigiem po oceny zdobywane pisaniem licznych testów, sprawdzianów i kartkówek. Czy w edukacji naprawdę chodzi tylko o oceny?
Jestem nauczycielem z szesnastoletnim stażem pracy. Można powiedzieć, że to i dużo, i mało zarazem. Oceny towarzyszyły mi od najmłodszych lat – jak pewnie większości z nas, naszym rodzicom i dziadkom. Stały się one wyznacznikiem wartości ucznia, poprzez ich pryzmat wyrabiamy sobie zdanie na temat dzieci oraz tego, jaka w naszej ocenie (!) będzie ich przyszłość – nie zadając sobie nawet trudu, aby odejść od schematycznego myślenia i spojrzeć na ucznia przez pryzmat jego umiejętności i pracy wkładanej w ich zdobycie.
Wszak oceny nie mówią nam nic na temat naszych uczniów, ich kompetencji, możliwości i zainteresowań. Zostały stworzone po to, by określać poziom wiedzy na danym etapie edukacji – jednak czy tak naprawdę sprawdzają się w swojej roli? Czy oceny zdobyte na sprawdzianach, testach, kartkówkach rzeczywiście mogą być odzwierciedleniem wiedzy ucznia? Czy są tylko pustą cyfrą na kartce i w okienku w dzienniku elektronicznym, cyfrą niemówiącą nam nic a nic o wiedzy ucznia, a jedynie pokazującą, że nie znał lub znał odpowiedzi na zadane przez nas pytania?
REKLAMA
Czy oceny cyfrowe rzeczywiście spełniają swoją funkcję?
System oceniania został stworzony po to, aby ułatwić nam, nauczycielom, ocenianie uczniów, jego rolą było zdobywanie ocen cząstkowych, które miały wspomóc nauczyciela przy wystawieniu ocen śródrocznych i rocznych. Cóż zatem się stało, że oceny wymknęły się nam spod kontro...