REKLAMA
Chcesz dowiedzieć się więcej? Weź udział w Certyfikowanej V Ogólnopolskiej Konferencji Neurodydaktycznej!
Jak często słyszysz „Proszę pani, czy to jest na ocenę?”. Oceny stały się, główną motywacją uczenia się, tak jakby w samym procesie nie było takiej wartości. Czujemy, że ocenianie przeczy nauczaniu w zgodzie z neurodydaktyką, jednak wciąż żonglujemy cyferkami, bezpodstawnie oczekując, że uczniowie zrozumieją, że warto uczyć się po prostu dla siebie. Umiejętność uczenia się – kluczowa kompetencja przyszłości – to podstawa warsztatu, z jakim uczeń powinien wyjść ze szkoły. Niestety wadliwy system kształcenia nauczycieli nie wyposaża nas w wiedzę o tym, jak uczyć uczenia się i motywowania do podejmowania wysiłku w realiach szkolnych.
Uczenie się i rozwój – z czym to się je?
Nie uzyskamy długotrwałego efektu w postaci zmotywowanego ucznia, jeśli ocena lub straszenie przyszłością będzie naszym jedynym argumentem. Pojawia się więc pytanie: Jak to zrobić, żeby uczeń otrzymał informację zwrotną, która nie zawsze jest przyjemna w odbiorze, jednocześnie pozwalając mu dalej czerpać radość ze sprawdzania przyrostu swoich umiejętności i kontynuowania wkładania wysiłku we własny rozwój?
Niech przemówią fakty
Nie jesteśmy w stanie nauczyć się za ucznia. W naszej strefie wpływu leży jedynie pokazanie mu tego, jak to zrobić. I choć oczywiście nie chcemy zniechęcać naszych podopiecznych do pracy nad własnym intelektem, nie możemy też ukrywać, że rozwój jest zwyczajnie trudny – w przeciwnym razie nie byłoby rozwoju. Podnoszenie poziomu własnych kompetencji wymaga systematyczności, wysiłku, planu i częstego wychodzenia ze strefy komfortu. W nagrodę nie otrzymasz od życia oceny, a „jedynie” większy komfort bycia ze sobą, umiejętność rozwiązywania problemów, wiarę we własne możliwości i zredukujesz swój stres. Tylko jak pokazać to 10-letnim dzieciom? Jak w świecie szybkich nagród ociekających szybkim wyrzutem dopaminy przekonać uczniów, że warto już ter...